reżyser i scenograf chyba pierwszy raz robili film z jakimikolwiek służbami w tle. Falloutowe
kombinezony Specnazu, samurajskie (chyba) zbroje. Widać, że ubierali ich w to, co było na
magazynie. Scenarzysta wybitnie się nie popisał, tę "wojnę służb" ktoś powinien przed rozpoczęciem
zdjęć całkowicie przeredagować. Niestety podświadomie odrzucało się konwencję przyjętą w filmie.
Ostatni gwóźdź do wielkiego sarkofagu: montaż. Nie wiem, czy montażysta nie pił zbyt dużych ilości
kawy. Niestety, ale - po pierwsze - sceny były tak szybko cięte, że przyprawiały o mdłości. Po drugie,
sposób montażu niektórych scen był fatalny, właściwie nie wiadomo było co z czym.